Kilka dni temu, stojąc na dworcu PKP i oczekując na pociąg, zwróciłem uwagę, że mimo planowanego czasu mój pociąg jeszcze się nie zjawił. Nerwowo zacząłem spoglądać w stronę, z której miał nadjechać.
Po kilku minutach, takich osób zniecierpliwionych jak ja, było już znacznie więcej.
Chyba ci, którzy wyglądali pociągu łudzili się, że bezszelestnie i nie wydając żadnych odgłosów, lada chwila na peron wjedzie ogromny pociąg.
Jakiś młodzieniec obrzucił spóźniony pociąg dość mocnymi słowami, nie zastanawiając się pewnie co mogło być przyczyną tego spóźnienia.
Jaki to ma związek z Robertem K. ? To żaden news ani informacja…
Obiecałem sobie, że w wolnej od nowych informacji chwili, napiszę to co od dawna leży mi na sercu i tak też dziś uczynię.
Czy Robert startując w rajdzie, tym najbardziej pechowym liczył się z tym, że coś złego mu się przytrafi?
Pewnie nie, bo gdyby tak wszyscy myśleli to pewnie nikt nie wsiadłby do swojego auta z zamiarem udania się na zakupy, czy dojechania do pracy.
Ja też nie przypuszczałem, że gdy zdecyduję się na jazdę motorem w ostatni mało ciepły weekend, to odpłacę teraz 3-dniową gorączką i beznadziejnym samopoczuciem, a przecież to tylko zwykłe przeziębienie.
Ale do czego zmierzam…fajnie gdy ktoś zapyta czy może potrzebujesz coś z apteki, ale gdy słyszysz to kilka razy a zachęty do odwiedzenia lekarza także nie należą do rzadkich, to zaczyna być to mówiąc łagodnie lekko denerwujące i tu myślę o R.K……
Jest na pewno mu niezmiernie miło, gdy wie ilu ludzi trzyma za niego kciuki. Jest z pewnością zadowolony gdy dostaje następne dowody wsparcia ale czy jest szczęśliwy, wiedząc że zaglądają mu w okna, pod rękawy i analizują każdą jego minę..?
Sam tak robię..tylko zastanawiam się gdzie jest granica, której przekroczyć nie powinniśmy…
Choć staramy się nie szukać go na pogrzebach przyjaciół, choć staramy się nie zaglądać mu do talerza i zastanawiać się czy pizza w jego wypadku to potrzebne kalorie czy jednak nie, to uważam, że nie wszystko podoba się obydwu stronom..
Robertowi pewnie ingerowanie w jego życie i jego los, a kibicom cisza i uczucie ignorowania przez swojego ulubieńca.
Wspierając Roberta, wesprzyjmy także siebie nawzajem, a szacunek okazujmy wszystkim, bez względu na poglądy każdego z Nas.
Bez względu na to z jakiego blogu, kraju czy zakątka świata pochodzimy.
Nie szydźmy sami z siebie, nawet gdy ktoś dojrzy czerwony kolor na zdjęciu, nawet gdy ktoś zobaczy Roberta tam gdzie go niema, nie zasługuje na publiczny lincz i cyniczne komentarze pod swoim adresem.
Wszystkim jest ciężko i R.K. i jego kibicom, miejmy tylko nadzieję, że już niedługo towarzyszyć nam będą tylko te pozytywne i pożądane emocje przez obie strony.
TOMek.
Social media