Nowy tor, nowe wyzwanie – ale na próżno jest szukać teraz jakiejkolwiek ekscytacji u zawodników F1.
Wszystko ma związek z wypadkiem Julesa Bianchi’ego z GP Japonii. Kierowca Marussi nadal leży na oddziale intensywnej terapii jednego z japońskich szpitali. Przy jego łóżku czuwają rodzice, Ferrari sprowadziło z Europy najlepszych specjalistów w dziedzinie urazów głowy. Niestety, po ujawnieniu jakich obrażeń doznał Jules, eksperci stwierdzili, że szanse na to, że odzyska świadomość są naprawdę niewielkie. Nic dziwnego, że całej rodzinie F1… odechciało się wszystkiego.
Hamilton, który marzył o zwycięstwie na Suzuce i w końcu udało mu się owe marzenie spełnić przyznał, że gdy usłyszał co stało się z Julesem, to cały dzień przestał mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Toto Wolff zdradził, że wszyscy opuszczali Japonię w grobowym nastroju, Sauber opublikował fotkę z autobusu, który wiózł personel stajni – jak zazwyczaj tętnił życiem, tak teraz nikt nie odezwał się ani słowem.
W Soczi na próżno szukać entuzjazmu wśród kierowców, jakiejkolwiek ekscytacji nowym wyzwaniem. Na konferencji prasowej przed GP Rosji… popłynęły dziś łzy. Dosłownie. To co się stało w Japonii jest dla wszystkich kwestią bardzo emocjonalną… Kierowcy podczas tego weekendu chcą okazać jedność i wsparcie dla Julesa – na kaskach będą mieć specjalne naklejki z napisem „Wszyscy z Julesem”. Choć na torze są rywalami to są też jedną wielką rodziną, dla której ta tragedia jest bardzo bolesna.
Choć w Soczi nad garażem Julesa nadal wisi jego nazwisko, to wkrótce zostaną wprowadzone korekty – prawdopodobnie w zastępstwie pojedzie Alex Rossi.
Pojawia się pytanie – co dalej? Ponownie wraca kwestia przedyskutowania zamkniętych bolidów oraz ponownego przyjrzenia się kwestii wyjeżdżania samochodu bezpieczeństwa czy dźwigów na tor, gdy trwa rywalizacja.
Pojawiło się sporo pytań odnośnie tego, dlaczego FOM nie pokazało kraksy Julesa i dlaczego z sieci znikają nagrania kibiców z tego zdarzenia – odpowiedź na ową kwestię niosą niemieckie media – podobno F1 chroni tym samym interes Bianchiego a nie swój, bo na oryginalnych nagraniach podobno widać, że jedzie w tym fragmencie toru zbyt szybko, co może świadczyć o tym, że winę za wypadek ponosi tu sam zawodnik. Wszyscy wstrzymują się jednak z komentowaniem całej sprawy, bo Jules nie może się teraz w żaden sposób obronić…
KOMENTARZE KIBICÓW
Social media