^

Robert Kubica - Klub Kibiców

niedziela, 29 marca 2015

Dominacja Mercedesa została przerwana – GP Malezji wygrał Sebastian Vettel

Szczerze mówiąc, dawno się tak nie cieszyłam na widok Vettela na pierwszym miejscu.

Przechwytywanie w trybie pełnoekranowym 2015-03-29 105348.bmpDawniej widok Sebastiana, który miał wykupiony abonament na pierwsze miejsce doprowadzał mnie momentami do szału, ale widząc go dziś na najwyższym stopniu podium stwierdziłam… kurczę, fajnie cię chłopie znowu widzieć. Fantastycznie jest oglądać doskonałą formę stajni z Maranello, która nagle stała się godnym przeciwnikiem Mercedesa. Srebrne Strzały dosłownie straciły dziś zimną krew, wszyscy byli w szoku, nie spodziewali się czegoś takiego po Ferrari. Wiedzieli, że będą dobrzy, ale nie spodziewali się, że aż tak. Vettel dał dziś Mercedesowi wspaniałego pstryczka w nos. Czyżby dominacja Srebrnych Strzał chyliła się ku końcowi? Swój mały triumf miał też Raikkonen – po tylu przygodach dojechać na czwartej pozycji to nie lada wyczyn.

Na wielkie uznanie zasługuje też Max Verstappen. 17-letni kierowca Toro Rosso może śmiało napisać na swoim tylnym spojlerze „wąchaj mój smr*d” albo „kiss my a*s”. Max dał niesamowity popis: fantastyczna jazda, śmiałe manewry wyprzedzania i zimna krew zaprowadziły go na punktowaną pozycję. Ale w mojej głowie zrodziło się pytanie – czy Max tak naprawdę imponuje, czy może ośmiesza Formułę 1? Obserwujący w garażu wyczyny swojego syna Verstappen Senior pękał z dumy. Dziwię się, że jego koszula nie puściła z dumy na szwach – i w sumie byłoby to uzasadnione, bo Max skopał tyłki dużo bardziej doświadczonym kierowcom, którzy mają na swoim koncie kilka sezonów w F1. I co panowie? Łyso wam teraz? Max zrobił to z tak dziecinną łatwością, że zaczynam się zastanawiać, jak to możliwe? Mówi się, że obecnie bolidy F1 są szalenie skomplikowane i że więcej uwagi i czasu kosztuje kierowców majstrowanie przy kierownicy niż skupianie się na tym, co dzieje się na torze. Młody szybciej jednak załapie o co chodzi w nowinkach technicznych niż starszy, przyzwyczajony do dawnej wersji. Ma jednak chłopak talent…i jaja.

Warto zaznaczyć, że oba bolidy Toro Rosso dojechały do mety przed zawodnikami Red Bulla. Żeby było śmieszniej – Vettel, który pożegnał się z Red Bullem wraz z końcem zeszłego roku… zdublował dziś obu kierowców swojego dawnego pracodawcy. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy patrząc na ten epicki moment – Horner płakał gdy oglądał… Świat się kończy. Na mecie zameldował się też jeden z kierowców stajni Manor, podczas gdy oba bolidy McLarena nie ukończyły rywalizacji. Można się ze wstydu spalić…

Szczęki opadły dziś w Mercedesie, zbierać je z podłogi musieli też w Red Bullu. Szampan poleje się bez wątpienia w Ferrari, mały powód do świętowania ma też Manor. Toro Rosso również spisało się doskonale. Fantastycznie było oglądać wyścig, w którym naprawdę wiele się działo – było multum manewrów wyprzedzania, była szalona pogoń kierowców z czołówki, kolizje, puszczały nerwy (Lewis, pozdrawiam, rozumiem, że brałeś lekcje u Kimiego „Leave me alone…”). Oby więcej takich wyścigów i oby forma Ferrari się utrzymała. Liczę też na to, że młodzi-zdolni nie stracą swojego ‘pazura’. Kolejny przystanek – Chiny. 

KOMENTARZE KIBICÓW
Autor: Elena
o 17:25

Udostępnij:

error: Content is protected !!