Za nami Grand Prix Rosji na torze w Soczi. Runda zdecydowanie lepsza od tej zeszłorocznej, choć zdarzą się pewnie i tacy, którzy z moim zdaniem się nie zgodzą.
Wielkim zaskoczeniem dla mnie było wcześniejsze wypuszczenie ze szpitala Carlosa Sainza i jego późniejsze dopuszczenie do wyścigu. Jego sobotni „dzwon” w FP3 wyglądał naprawdę poważnie i z przyczyn profilaktycznych spodziewałam się jego nieobecności w wyścigu. Tymczasem on nie dość, że wystartował to jeszcze pokazał się z naprawdę dobrej strony… do czasu awarii hamulców w jego bolidzie.
Awaria z rywalizacji wyeliminowała także Nico Rosberga. Niemiec z ledwością dotoczył się na swoje stanowisko serwisowe bo awarii w jego bolidzie uległ pedał gazu. Mogę sobie jedynie wyobrazić jak wielkie nerwy i frustracja zagościły pod jego kaskiem. Wyścigu nie ukończył też Daniel Ricciardo, w samochodzie którego posłuszeństwa odmówiło zawieszenie.
Kraksa goniła kraksę, awaria goniła awarię. Zderzenie Ericssona z Hulkenbergiem, później „dzwon” Grosjeana. Po obu tych przygodach na tor musiał wyjechać samochód bezpieczeństwa. Na szczęście żadnemu z zawodników nic się nie stało.
Najlepsze jak się okazało czekało nas na koniec – walka o trzecią pozycję na podium między Perezem, Raikkonenem a Bottasem. Kto by pomyślał, że Perez odzyska swoje P3 po tym, jak dwóch Finów polegnie w walce przed jego nosem. Cóż, ryzyko czasem się opłaca, a czasem nie. Tym razem odważny manewr Kimiego zakończył się karą doliczenia 30 sekund, OUTem Bottasa i mistrzostwem dla Mercedesa w klasyfikacji konstruktorów.
KOMENTARZE KIBICÓW
Social media