Kolejny rok staje się historią, jaki był ten 2016? Po pełnym wzlotów i upadków 2015 roku z tradycyjną już niepewnością co do startów w kolejnym sezonie, rok 2016 powitał nas zaskakującą informacją o współpracy z firmą BRC. Znów pojawiły się domysły, czy to tylko na raz, czy też początek dłuższej współpracy.
Potem testy przed Monte, pięknie sfilmowane i pokazane kibicom – wszyscy się cieszyliśmy i docenialiśmy ten przełom – od razu widać było, że BRC prezentuje solidny poziom organizacyjny. Podobnie było na starcie Monte, przyzwoity motorhome i cała oprawa, niestety z tego rajdu najbardziej zapamiętamy… chyba wywiady z Robertem Kubicą, które zaserwowane w częściach oglądaliśmy po kilka razy, komentując każde słowo, gest, półuśmiech…
Wypadnięcie z trasy rajdu na OS2, na, wydawałoby się, mało wymagającym, wolnym zakręcie było zaskakujące, przygnębiające, załamujące… smutne, tyle nadziei, wyczekiwanie przełamania złej passy i takie coś – to był ciężki cios dla nas kibiców.
Zostały nam więc wywiady i dalsze domysły, a tych pojawiało się coraz więcej z pamiętnym “coś apetycznego” na czele.
Potem wszystko potoczyło się szybko – brak Roberta na listach startowych w Szwecji i Meksyku, rozpoczęcie współpracy Maćka Szczepaniaka z Hubertem Ptaszkiem i rozwiązanie umowy z Lotosem – stawało się jasne, że sezon 2016 nie będzie łatwy.
Znamienne słowa Roberta “Mi najbardziej w tych dwóch latach brakowało spokoju.” dobrze podsumowywały jego walkę o wynik w WRC, dwa lata wyrzeczeń i szarpaniny w roli szefa zespołu nie zbliżyły go niestety do startów w teamie fabrycznym.
Kolejne ważne wydarzenie tego roku było zapowiedzią nowego kierunku jaki obierał Kubica – występ z Martinem Prokopem w 12H Mugello był sprawdzianem ręki Roberta w warunkach torowych, początkiem “odrdzewiania” i pierwszym kontaktem z wyścigami długodystansowymi.
Dzięki naszej wspaniałej Ewie (Akslugor) byliśmy blisko Roberta i mogliśmy zajrzeć na zaplecze padoku, emocjonowaliśmy się tym występem, i mimo pechowej awarii na samym początku, dobrze było zobaczyć uśmiechniętego Roberta, który nic nie stracił ze swojego wyścigowego kunsztu.
Potem nastąpiła długa cisza, Robert pojawiał się w roli mentora na torach kartingowych, zobaczyliśmy go również na meczu mistrzostw Europy naszej reprezentacji piłkarskiej.
Ciszę przerwała niespodziewana wiadomość o starcie w 51 Coppa Città di Lucca, znowu razem z MS za kierownicą swojego (jak sam powiedział prawie historycznego) Clio 1600. Momenty były, była jazda na limicie, był uśmiech i przede wszystkim frajda czyli założenia tego występu wypełnione w 100%.
Znowu cisza, Robert na poważnie zajął się treningami kolarskimi z grupą przyjaciół, a my mogliśmy jedynie domyślać się, że takie szlifowanie formy fizycznej musi być związane z jakąś formą startów w wyścigach.
Dopiero pod koniec września spotkało nas kolejne zaskoczenie – Robert wraca na kultowy tor SPA w mało znanej serii Renault Sport Trophy.
Dzięki Eurosportowi mogliśmy nawet oglądać Roberta na żywo, reakcje kibiców były niemal euforyczne, a dzięki całej grupie naszych klubowych kubico-maniaków znowu mieliśmy naszego idola na wyciągnięcie ręki. Media na całym świecie odnotowały powrót Kubicy do ścigania i ogromne zainteresowanie kibiców.
Przy okazji tego startu ogromne poruszenie sprawiły wypowiedzi szefa Renault Frédérica Vasseura o testach Roberta w symulatorze F1 i o ich współpracy poprzedzającej powrót do ścigania, domysłów nie było końca – powrót do F1? Niestety zbyt piękne aby było prawdziwe, przynajmniej nie teraz.
Kolejna odsłona “romansu” Roberta z Renault RS 01 miała miejsce na torze Vallelunga w wyścigu 6h di Roma dzięki współpracy z włoską ekipą Oregon Team. Znowu śledziliśmy tabelki LT, mogliśmy też oglądać na żywo stream z wyścigu z “ciekawym” włoskim komentarzem :)
Robert kolejny raz pokazał tempo na najwyższym poziomie, kolejny raz jego występowi towarzyszyła klubowa flaga i niezawodna ekipa. Kubica otwarcie dziękował kibicom za tak wielkie wsparcie.
W międzyczasie jak grom z jasnego nieba spadły na nas informacje o wycofaniu się koncernu VAG z WRC i WEC, wstrząsnęło to całym światem motorsportu i prawdopodobnie pokrzyżowało plany Roberta, ale jakie to były plany, jak zwykle nie wiemy i możemy się jedynie domyślać…
Na koniec sezonu, dzięki znajomości z szefem zespołu ByKolles, Robert Kubica wziął udział w testach bolidu LMP1-L na torze w Bahrainie, dzięki Cezaremu Gutowskiemu dowiedzieliśmy się, że były prowadzone jakieś rozmowy i snute plany, które nie doszły do skutku przez decyzje, które zapadły na wyższych szczeblach.
Kolejny raz Robert udowodnił, że potrafi wykrzesać z bolidu więcej, niż spodziewali się mechanicy i regularni kierowcy teamu.
Kolejnym zaskoczeniem ze strony Roberta był występ w 24 godzinnym wyścigu 24 Ore di Adria. Przez cały weekend mogliśmy oglądać uśmiechniętego Roberta, który w raz ze znajomymi z E?Suka stanął na podium tej imprezy.
Na sam koniec, znowu z zaskoczenia, zobaczyliśmy naszego kierowcę na kolejnym torze F1, tym razem wziął udział w testach polskiego zespołu Olimp Racing na torze Circuit de Catalunya. Miło było zobaczyć Roberta w gronie młodych polskich kierowców i dowiedzieć się od nich jak wielkie ta ma dla nich znaczenie i jak dużym darzą go szacunkiem.
Dla mnie osobiście najbardziej znaczące w tym roku było jego wyznanie Roberta na torze w Bahrainie, że jeszcze niedawno nie byłby w stanie pojawić się na torze i w otoczeniu, które przypominają mu czasy F1, to stwierdzenie na koniec sezonu było wg mnie kluczowe i wiele mówiące o całym okresie od wypadku – minęło przecież już tyle czasu, ale czy dla Roberta dopiero ten rok stał się przełomowy, może dopiero teraz mentalnie osiągnął spokój i pogodzenie z rzeczywistością.
Może wypadek na początku roku w rajdzie Monte Carlo, spowodowany w jakimś stopniu ograniczeniami ręki, był tym momentem, w którym Robert realnie spojrzał na otaczającą go sytuację, bo mimo przebłysków oszałamiającej prędkości brak ofert zespołów fabrycznych z WRC jednak coś znaczył.
Tak czy inaczej zapamiętamy ten rok pod hasłem “jeśli nie ma dla mnie miejsca w WRC, to wracam na tor”. Rok, w którym Robert Kubica startując w niższych seriach, często pół-amatorskich, był pogodny, uśmiechnięty, zrelaksowany – takiego Roberta ciężko było spotkać przez poprzednie 2 lata.
A co w 2017? Czy będziemy czekali do kwietnia i pierwszych oficjalnych testów WEC, czy może wcześniej Robert podzieli się z nami jakąś informacją o swoich planach. Z każdym dniem jesteśmy bliżej tych rozwiązań i jakie by one nie były będziemy z nim bez względu na wszystko. A takiego Roberta – uśmiechniętego, pogodnego i jednocześnie skupionego na pracy – chcemy oglądać jak najczęściej.
Póki co, pytanie towarzyszące nam już ponad rok nadal zostaje aktualne: Quo vadis Robert?
KOMENTARZE KIBICÓW
Social media