Jedna z najbardziej efektownych rund w kalendarzu przeszła właśnie do historii. Nocny wyścig w Singapurze rozegrany przy sztucznym oświetleniu dostarczył nam wielu emocji.
Najdłuższa, najbardziej wyczerpująca runda roku – Grand Prix Singapuru. Pierwszy rząd zajęli tradycyjnie kierowcy Mercedesa – Lewis Hamilton przed Nico Rosbergiem. Niemiec w sobotniej sesji kwalifikacyjnej stracił do Brytyjczyka jedynie siedem tysięcznych sekundy – to około 33 cm, niemalże mrugnięcie okiem, dlatego też podczas konwersacji radiowej na linii Nico-zespół można było usłyszeć głośne „DAMN IT!” Niemca. Drugi rząd to już duet Red Bulla: Daniel Ricciardo przed Sebastianem Vettelem. Na dalszych pozycjach ustawili się Alonso, Massa, Raikkonen, Bottas, Magnussen i Kvyat.
„Damn it” pewnie przeszło dziś przez usta Rosberga wielokrotnie, bo zła passa, która dotychczas nie opuszczała Hamiltona, tym razem przeszła na drugą stronę garażu. Problemy Niemca rozpoczęły się jeszcze na długo przed startem – na paradzie kierowców posłuszeństwa odmówił samochód, którym miał jechać Nico. Gdy Rosberg wyjeżdżał na pole startowe już na wyjeździe z alei serwisowej widać było, że coś jest nie tak. Niemiec nie ustawił się na polu startowym, a zjechał do alei, gdzie mechanicy wepchnęli go z powrotem do garażu. Okazało się, że w jego bolidzie pojawił się wielki problem z elektroniką. Mechanicy ścigali się z czasem, by Nico wyjechał na grid na czas. Wymieniono kierownicę, ale to nie rozwiązało problemu. Rosberg pojawił się na swoim polu startowym, jednak mechanicy nadal zmagali się z problemem. Niemiec niestety nie zdołał wystartować do okrążenia rozgrzewkowego, został zepchnięty do alei serwisowej, skąd udało mu się ruszyć. Niestety – jak poinformował go jego inżynier wyścigowy, na kierownicy nie działało nic poza biegami. Problemy nie ominęły też Kamui Kobayashiego – kierowca Caterhama pokonał tylko kilkaset metrów okrążenia rozgrzewkowego po czym musiał zaparkować swój bolid na poboczu, gdzie… zaczął bardzo poważnie dymić.
Start obył się bez wielkich dramatów i kraks, ale było kilka kontaktów, których rezultatem były lekko uszkodzone przednie skrzydła. Rosberg starał się przebijać z końca stawki, ale szło mu to bardzo opornie. Podczas pierwszego postoju stajnia Srebrnych Strzał chciała ponownie wymienić w bolidzie Niemca kierownicę, niestety, gdy do tego doszło bolid już w ogóle nie chciał ruszyć z miejsca, tym samym Nico musiał zakończyć swój udział w nocnym Grand Prix.
Nie obyło się też bez samochodu bezpieczeństwa – a wszystkiemu winne były części przedniego skrzydła z bolidu Sergio Pereza, które uszkodzone oderwało się i wpadło pod samochód zawodnika Force India, roztrzaskując się na wiele drobnych części. Neutralizacja trwała sześć okrążeń, Hamilton stracił swoją gigantyczną przewagę – a miał przed sobą jeszcze zjazd do alei serwisowej.
Kierowcy kolejno dawali do zrozumienia, że są już wyczerpani – Kevin Magnussen dosłownie gotował się w bolidzie, a podczas neutralizacji… chłodził sobie ręce wystawiając je poza bolid. Na początku wyścigu zgłaszał zespołowi, że siedzenie w jego samochodzie jest piekielnie gorące… Podobne problemy zgłaszał Daniil Kvyat: „Ja tu umieram, już nie mogę” – powiedział przez team radio.
Wróćmy jednak do neutralizacji – Hamilton jadąc na czele doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czeka go zjazd do alei na wymianę opon. Niestety, przewaga jaką sobie wypracował w momencie wyjazdu samochodu bezpieczeństwa – poszła w las, dlatego też kierowca Mercedesa po zjeździe samochodu bezpieczeństwa depnął w gaz i nim się wszyscy zorientowali, Lewis był już daleko przed Vettelem. Niestety po wyjeździe z alei serwisowej stracił prowadzenie na rzecz Sebastiana, ale wyjechał przed Ricciardo. Doskonałe tempo oraz świeży komplet opon pomogły Hamiltonowi odzyskać prowadzenie i wypracować po raz kolejny kosmiczną przewagę nad kierowcami Red Bulla, którzy ostatecznie uzupełnili niższe stopnie podium.
Dzięki zwycięstwu (i pechu Rosberga), Hamilton objął pozycję lidera w klasyfikacji generalnej kierowców. Linii mety nie przekroczyło pięciu kierowców.
Po więcej informacji ze świata F1 zapraszam na f1racingdiary.blogspot.com.
KOMENTARZE KIBICÓW
Social media