….Nikt inny nie uderzy Cię tak mocno jak samo życie. I nie jest ważne jak mocno możesz uderzać, ale jak mocno możesz dostać i dalej iść do przodu, ile możesz znieść i iść dalej do przodu. Tak się wygrywa!
Robert Kubica nie miał powodów do radości na Rajdzie Portugalii. |
Tym cytatem z Rocky’iego Balboa zaczynamy podsumowanie Rajdu Portugalii, rajdu, po którym większość z nas spodziewała się przełomu w tym obecnym jakże trudnym sezonie dla Roberta Kubicy i Maćka Szczepaniaka.
Rajd Portugalii to ten pierwszy znany Robertowi bo przecież w poprzednim mistrzowskim sezonie przejechany do mety przez Roberta. Niestety dwie dość błahe przygody przekreśliły nadzieje na choćby ukończenie rajdu.
Pomimo równego i spokojnego tempa naszej załogi na pierwszych odcinkach specjalnych – los zgotował pierwszą z pułapek. Na 4 OS Fiesta Roberta zawadziła jednym z kół o pień drzewa, efektem zbyt mocnego cięcia jednego z szybkich łuków było uszkodzone jedno z kół.
Chłopaki po tym incydencie musieli zakończyć piątkowe zmagania i poczekać na sobotnie Rally 2.
W sobotę po drobnych problemach z układem kierowniczym Robert na 9 OS delikatnie opuszcza trasę lewą stroną auta, grzązki teren utrudnia powrót na drogę, nasza załoga wyjeżdża celowo na pobliską łąkę by tam znaleźć dogodne miejsce na powrót na trasę, gdy zamysł wydaje się zrealizowany jak na złość sprzęgło odmawia posłuszeństwa. To już koniec jazdy w Portugalii.
Przyczyną nieukończenia czwartej serii mistrzostw świata był w większym stopniu zwykły pech niż brak doświadczenia Roberta na szutrowych nawierzchniach.
Robert nigdy się nie poddaje, tak jak jego kibice. O przyszłość i wyniki możemy być bardzo spokojni i nie należy siać czarnowidztwa, do końca sezonu jeszcze 9 rajdów. Oprócz trudnej Argentyny nadejdą te najbardziej wyczekiwane, znane dobrze luźne nawierzchnie we Włoszech czy w Hiszpanii jak i asfalty.
Robercie i Maćku … jesteśmy z Wami!
Robert Kubica zapytany o M. Schumachera wypowiedział się dla Die Welt i porównał wypadek Michaela do swojej kraksy:
WaS: Panie Kubica, jakie odczucia wywołuje u Pana wypadek Schumachera ?R.K.: Byłem zszokowany, kiedy o tym usłyszałem. Mam nadzieje, że wyjdzie z tego w tak dobrym stanie, jak tylko to możliwe. Życzę tego nie tylko jemu, ale również jego rodzinie i przyjaciołom.WaS: Sam Pan po wypadku długo walczył ze śmiercią. Czy rozmawiał Pan później z rodziną o tym, jakie to było dla Pana doświadczenie ?R.K.: Tak, często o tym rozmawialiśmy, kiedy najgorsze już było poza mną. Moja rodzina żyła w stałej niepewności i każdego dnia czekała na pomyślne wiadomości. Nie tylko moje życie bardzo się od tego czasu zmieniło. Również życie mojej rodziny nie jest już takie samo.WaS: Co ma Pan na myśli ?R.K.: W porównaniu z nimi miałem się prawie dobrze. Wprawdzie stale przechodziłem operacje, ale to wszystko do mnie nie docierało, zbyt silne było działanie leków. Przynajmniej na początku. Oczywiście odczuwałem ból po przebudzeniu z narkozy – i proszę mi wierzyć, to bywało często. Jednak większość czasu spędziłem w półświadomości. Czas po prostu mijał, a ja nie byłem w pełni świadom. Moja rodzina tymczasem od samego początku dokładnie wiedziała,jak poważne są moje obrażenia. Nic jednak oprócz czekania i modlitwy o mój powrót do zdrowia nie mogli zrobić. Wszyscy byliśmy zależni od lekarzy, nasz los leżał w ręku Boga. Uważam, że w takiej sytuacji najbardziej cierpią członkowie rodziny, również u Michaela.WaS: Czy z takiego okresu można się czegoś nauczyć ?R.K.: Sądzę, że tak. Ja, np. nauczyłem się podchodzić do każdego dnia tak pozytywnie, jak tylko to możliwe. Takie postrzeganie tematu wzmocniło się bardzo w tym czasie, u mojej rodziny było podobnie. Przy tak skomplikowanych urazach diagnoza jest bardzo trudna. To prowadzi do sporej niepewnosci. Nadzieja I pozytywne nastawienie do życia to właściwie jedyne rzeczy, które komuś zostają.WaS: Czy dostrzega Pan podobieństwa pomiędzy swoją sytuacją I sytuacją Schumachera ?R.K.: To były różne wypadki I moje obrażenia były inne, niż urazy Michaela. Mimo to uważam, że istnieją podobieństwa. Oba wypadki pokazują, jak kruche jest życie. Nigdy nie wiadomo, co stanie się jutro, czy choćby za godzinę. To było straszne dla mnie, że takie wypadki się zdarzają, a dla Michaela jeszcze jest straszne. Nie możemy jednak zapominać, że codziennie dziesiątki ludzi znajdują się w podobnej sytuacji. Nikt o nich w prawdzie nie mówi, bo nie są znani. Jedak również ich życie zmieniło się w przeciągu sekund nie do poznania. tłum. klubfanakubicy.pl
W tej chwili na prawdę czujemy ze jesteście znami. Dzięki. Celebrować zwycięstwa jest łatwo,pocieszyć po porażce niewielu potrafi. Maciek Szczepaniak
Social media