W tym całym okresie oczekiwania na rozwój sytuacji związany z Robertem, każda dłuższa chwila bez konkretnych informacji zawsze budziła niepokój wśród kibiców – zwłaszcza tych, cechujących się mniejszą odpornością nerwową, jak i tych mniej zaprawionych w boju ( czytaj czekaniu). Przysłowiowej oliwy do ognia od niepamiętnych czasów dolewały szeroko rozumiane media, oczywiście nie wszystkie-bo takie stwierdzenie byłoby tu absolutnym nadużyciem.
No to jak to jest teraz?
Robert Kubica pracuje zgodnie ze swoim planem i harmonogramem ułożonym z Williams Racing – przecież nic się nie zmieniło, nic negatywnego się się nie wydarzyło.
Jeśli już to bardziej pozytywnie z perspektywy interesującej nas sprawy, a to po ostatnich słowach Felipe Massy, który zrozumiał lub też dowiedział się, że ten sezon będzie ostatnim dla niego w barwach Williams’a.
Co zatem powoduje, że mimo tego można wyczuć niepokój wśród kibiców?
Odpowiedź jest prosta – mimo faktu, iż nic istotnego się nie dzieje – kibice napotykają każdego dnia głównie w internecie na tytuły nowych artykułów zaopatrzonych sprytnie w haczyk – i nieistotnym jest czy owe tytuły posiadają na końcu znaki zapytania czy wykrzykniki, w każdym wypadku mają za zadanie skusić do kliknięcia w nie, później już tylko czytelnik musi się martwić co zrobić z nieużyteczną treścią, którą ukrywał ów niesamowity tytuł.
Przykładem może być tu portal X coś co teraz otrzyma roboczą nazwę wymyśloną na poczekaniu… powiedzmy “Sportowa Prawda”
Autor artykułów pojawiających się niemal codziennie na interesujący nas temat gotów jest napisać wszystko, łącznie z nieprawdziwymi bądź niepotwierdzonymi informacjami, w zamian za “dobre statystyki” artykułów otrzyma powiedzmy 1000 zł gratis.
Kiedy jednak przejrzymy jego media społecznościowe nie natrafimy nigdy nigdzie na kilka liter, które chciały ułożyć się w #supportkubica lub coś podobnego.
To czytelnik powinien sam sobie wyrobić zdanie i nawyk klikania w różne źródła, tak by później w jego głowie nie powstał jeden wielki mętlik.
“Zarabiacze internetowi” czy też bezinteresowni z pozoru zbieracze tzw. lajków mogą zrobić złą robotę świadomie bądź też nie.
Niezłego “syfu” mogą narobić także głodni sławy i splendoru “znajomi znajomych”, jak i “dobrze poinformowani” …
Warto też zastanowić się przez chwilę, co działoby się w naszym kraju, gdyby któryś z polskich dziennikarzy wygłosił tezę o wyższości np. Di Resty nad Robertem?
Prawdopodobnie to byłby koniec “kariery” dla takiego dziennikarza, który z pewnością musi sprzedać info głównie na rodzimym rynku medialnym – myślę, że ta zasada tyczy się także dziennikarzy bez względu czy pochodzą z UK, USA czy Niemiec – nie powinniśmy egzekwować u nich by byli bardziej dla nas łaskawi, oni nie mają naprawdę w tym wielkiego interesu.
Bądźcie ostrożni, cierpliwi – Kubica wraca. Zapamiętajcie – Każdy może być “Buxton’em” na Twitterze lub FB, ale nikt nie może być Robertem Kubicą.
KOMENTARZE KIBICÓW
Social media