Karuzela transferowa trwa, miejsc w zespołach pozostało coraz mniej, a nasze nadzieje na start Roberta Kubicy jeszcze w tegorocznym GP z każdym wyścigiem maleją. Cała sytuacja nie jest prosta, co widać po naszych wpisach oscylujących między daleko pojętym optymizmem, a rozbudowanym pesymizmem. Przyczyna tak odmiennych w skali zachowań jest jedna: rozczarowanie i obawa, że mimo przezwyciężenia trudności, ciężkiej walki o przywrócenie sprawności fizycznej i zmian na lepsze, które się w nim dokonały, Robertowi jednak ucieknie szansa na powrót do F1 na warunkach na jakich chciałby powrócić.
Sam Robert niejednokrotnie podkreślał, że zrobił wszystko, co było możliwe, a reszta zależy od czynników na które nie ma wpływu.
Obojętnie jednak czy patrzymy na sytuację przez okulary w tak lubianym przez małe dziewczynki kolorze, czy preferujemy szkła w odcieniu kurtki motocyklisty, to trzeba pamiętać o jednym:
Skoro czekamy, to oznacza, że jest jeszcze nadzieja. A zatem czekajmy i róbmy to tak, jak Robert – z godnością. Przez te parę lat przechodziliśmy przez trudniejsze momenty, kiedy wydawało się, że F1 jest tylko niespełnialnym marzeniem i naszym chciejstwem.
Cieszmy się z tego, gdzie teraz jest Robert i bądźmy cierpliwi.
Pamiętajmy też, że nawet najwięksi realiści i pesymiści też chcieliby, żeby w tej konkretnej sytuacji to optymiści mieli rację.
#SupportKubica
KOMENTARZE KIBICÓW
Social media