Przemek Mazur
Dziś gościem Klubu jest Przemek Mazur, którego doskonale pamiętacie z Rally del Casentino – oczywiście wygranym. To właśnie tam Robert Kubica z Przemkiem Mazurem po raz pierwszy pojechał Fiestą przygotowaną przez A – Style oczywiście z oponami w pakiecie od Pirelli.
Zadaliśmy kilka pytań Przemkowi Mazurowi
Przemek Mazur
R.K.Klub : Pilotowałeś Przemku L. Kuzaja, G. Grzyba, S. Kornickiego i oczywiście Macieja Rzeźnika, a także Roberta Kubicę w ubiegłym roku na Rally del Casentino. Wszyscy to wspaniali kierowcy i z pewnością moglibyśmy przegadać godziny, ale jak to było z Robertem? Było to coś dla Ciebie wyjątkowego? Taka wisienka na torcie, ukoronowanie półtorej setki Twoich rajdów czy może tylko przygoda?
Przemek Mazur : Czuję się trochę jakbym był Felixem Baumgartnerem, który skoczył z granicy atmosfery. Felix zanim dokonał skoku w ramach programu Red Bull Stratos, wykonał dziesiątki skoków, które świadczyły o jego wyjątkowości jako skoczka. Nie mniej jednak wszyscy pytają go o ten jeden skok. Podobnie ze mną, choć przejechałem tyle rajdów z fantastycznymi kierowcami w świetnych samochodach to ostatnio pytany jestem o jedno – start z Robertem. Oczywiście było to dla mnie wyzwanie, na pewno wyjątkowe ale żeby od razu wisienka na torcie? Ukoronowanie półtorej setki startów? Nic z tych rzeczy! Po prostu przygoda zakończona wygraniem rajdu i miłe wspomnienia z szybkiej, bezkompromisowej jazdy od startu do mety.
R.K.Klub : Które z rajdów z Twoim udziałem najbardziej zapadły w Twojej pamięci i dlaczego?
P.M. : Przejechałem w swoim życiu ponad 140 rajdów, więc wszystkich oczywiście nie pamiętam ale niektóre faktycznie z różnych powodów zapadają w pamięci i pewnie w niej pozostaną na długo. Takie rajdy albo ze względu na wynik, albo na fakt, że w pewnym sensie były “pierwszymi” dla mnie albo ze względu na niepowtarzalne historie czy w końcu wypadki zapisały się w mojej historii i opowiadanie o nich nie miałoby końca. Świetnie pamiętam swój pierwszy start jako pilot w Rajdzie Polski w 1998 roku. Pamiętam Rajd Polski z Grześkiem Grzybem w Suzuki Ignis podczas którego dachowaliśmy i to dwa razy, dzień po dniu. Zawsze będę sobie przypominał pierwszy wygrany rajd w klasyfikacji generalnej – Rajd Bratysławy w 2008 roku również z “Grzybkiem” za kierownicą. Pierwszy wygrany rajd w RSMP – Rajd Rzeszowski w 2009 r. Rok później niesamowicie fajna przygoda startu z Leszkiem Kuzajem w ADMV Lausitz Rally i ściganie się samochodem klasy S2000 z 8 samochodami WRC i w końcu drugie miejsce w “generalce”. Pierwszy start z Maćkiem Rzeźnikiem samochodem WRC. Pierwsze rajdy i całkiem niezłe wyniki w Mistrzostwach Europy również z “Rzeźniorem“. W końcu wspólny, wymarzony tytuł Vice Mistrzów Polski w sezonie 2013 przypieczętowany podczas Rajdu Dolnośląskiego. Start z Robertem Kubicą w Rally del Casentino a także cykl Drive Dmack Fiesta Trophy z Szymkiem Kornickim w Mistrzostwach Świata. Zapewne to nie wszystkie wyjątkowe starty ale jedno jest pewne – każdy start to osobna historia, wachlarz emocji, niezliczona ilość adrenaliny w organizmie a także motor napędowy aby robić to tak długo jak będzie to możliwe.
R.K.Klub : Podczas oglądania onboardów Roberta, na których słychać dyktowanie pilota – większość kibiców poddaje się już po kilkunastu sekundach. Tempo jest niesamowite, jak Robert za tym nadąża, a jak pilot dba o to by się nie pogubić?
P.M. : Cóż jest to zupełnie normalna sprawa, że pilot dyktuje nie gubiąc się w notatkach a kierowca przyswaja informacje czytane przez pilota. Inaczej nie bylibyśmy w stanie jeździć tak szybko po odcinkach, które przejeżdżamy 2-3 razy na zapoznaniu. Oczywiście z różnymi kierowcami w różnych samochodach tempo i ilość informacji jest różna ale nie dziwi mnie, że kibice się poddają i nie wierzą że się tak da. Dla nas jest to profesja i inaczej na to patrzymy. Trud polega na tym, że często dyktujemy nie patrząc na drogę przez naprawdę wiele zakrętów. Ale to jest właśnie to doświadczenie, które jest niezbędne w szybkich samochodach prowadzonych przez równie szybkich kierowców. Czasem, nie powiem, dziwi mnie pewność kolegów pilotów przekonanych o swoich umiejętnościach.
R.K.Klub : Opis – tu Robert też jest oryginalny. A co Ciebie najbardziej zaskoczyło, rozśmieszyło w opisie podczas Casentino?
P.M. : Fakt, Roberta opis to mix komend w trzech językach – polskim, włoskim i angielskim. Robert sprytnie z tych języków wyciągnął możliwie najkrótsze słowa opisujące dany element trasy i w ten sposób powstał wygodny do dyktowania system komend. Generalnie nie miałem problemu ze zrozumieniem opisu a to jedna z bardziej istotnych kwestii w relacji kierowca-pilot. A co do śmiesznych sytuacji to chyba za bardzo wczułem się w te południowe klimaty i dyktowałem początkowo komendę “gira” jako “girrra” i to zawsze rozbawiało Roberta. W końcu się nauczyłem, że to zwykła “gira”.
R.K.Klub : Byłeś świadkiem współpracy Roberta z Włochami (A-Style) – jak to oceniasz i co najbardziej rzuciło się w oczy? Pytanie w kontekście obecnej współpracy, a tej ubiegłorocznej Roberta z M Sport. Zdaniem kibiców będzie to wielki plus…. jak myślisz?
P.M. : Plus? Hmmm….w takim razie oby kibice mieli rację. Jednak M-Sport to zespół prawie fabryczny a A-Style z cały szacunkiem ale jeśli chodzi o doświadczenie w Mistrzostwach Świata ma na poziomie nieco mniejszym. Oczywiście rozumiem, że wszyscy oczekują, że A-Style będzie robił wszystko, żeby Robert miał obsługę na najwyższym poziomie ale dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Obym się mylił ale patrząc na przykład Michała Kościuszko, Martina Prokopa czy nawet Pettera Solberga – prywatny zespół nie ma szans z “fabrykami”.
R.K.Klub : Pirelli – tu także miałeś okazję jechać jako pierwszy z Robertem w aucie na tych oponach. Po tegorocznym Janner i tym co udało się zrobić na nich Kajetanowiczowi kibice są wielkimi optymistami co do decyzji Roberta. Czy to był być może tylko przypadek w doborze typu opony i głębokiego śniegu w Austrii przez Kajto czy może jednak Pirelli będzie trzymało lepiej na pozostałych nawierzchniach w tym sezonie? Co o tym sądzisz?
P.M. : Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ sytuacja w rajdzie Janner była wyjątkowa. Opony, których używał Kajto były po prostu lepsze na warunki jakie kierowcy zastali w Austrii. Nie oznacza to bynajmniej, że Pirelli jest lepsze i gwarantuje sukces na wszystkich nawierzchniach i w każdych warunkach. Robert potrafi niesamowicie wykorzystywać opony i bez względu na jego wybór, będzie jechał szybko. Pamiętać należy, że wybór czasami jest podyktowany nie tylko właściwościami produktu ale korzyściami o których się oficjalnie nie mówi.
R.K.Klub : To nie jest tak, że nagle Robert Kubica w tym sezonie zacznie jeździć w czubie i że nie zdarzą się już nigdy “‘wycieczki” ale…. Twoje zdanie na temat celu i możliwości Roberta?
P.M. : Cel pewnie Robert ma postawiony bardzo wysoko i tylko on wie co chce osiągnąć w tym sezonie. Możliwości to druga sprawa. W chwili obecnej przede wszystkim Volkswagen i Hyundai wydają się być za szybcy dla Forda a w szczególności prywatnego teamu. Nie ukrywam, że trochę się obawiam o wyniki Roberta w nadchodzącym sezonie bo w razie niepowodzeń cierpliwość kibiców zostanie wystawiona na próbę. Pewnie “hejterów” przybędzie ale nie to jest najbardziej istotne. Zdecydowanie ważniejsze będzie zadowolenie sponsorów.
R.K.Klub : A jak zaczęła się Twoja przygoda z rajdami?
P.M. : Zupełnie przez przypadek. Koledzy zabrali mnie na rajd i tak mi się spodobało, że postanowiłem być kierowcą. Tak właśnie, kierowcą. Pilot wówczas wydawał mi się nie potrzebny, odgrywający drugoplanową rolę itd. Z czasem jednak życie zweryfikowało moje plany i okazało się najnormalniej w świecie, że nie stać mnie na bycie “Hołkiem“. Nie chcąc jednak rezygnować z udziału w tak pięknym przedsięwzięciu jak start w rajdzie, dałem się namówić na pilotowanie. I tak mi już zostało. Teraz sytuacja jest z goła odmienna i kilkukrotnie Maciek Rzeźnik mówił mi – masz, poprowadź chwilę sobie to S2000 bo mi się nie chce. I wiesz co? Nie spróbowałem. Wiem, wiem, dla wielu kibiców to marzenie życia poprowadzić chociaż na dojazdówce taki samochód. Dla mnie już nie ;)
R.K.Klub : Twoje/ Wasze plany i cele na ten rok to?
P.M. : Mam nadzieję, że sezon 2015 w kwestii ilości startów, ich różnorodności będzie podobny do poprzedniego. Bardzo bym sobie życzył znowu wspólnych startów z Maćkiem Rzeźnikiem i Szymkiem Kornickim. W chwili obecnej jest pewny pierwszy scenariusz, czyli RSMP w samochodzie R5 i walka o tytuł. Co do startów z Szymkiem to czekam na jego decyzję, która mam nadzieję będzie na “tak” i spróbujemy wspólnie w tym roku pościgać się w Mistrzostwach Świata WRC w cyklu Drive Dmack Fiesta Trophy. W zeszłym sezonie gdyby nie awaria, byłoby podium, więc potencjał jest i szkoda byłoby nie skorzystać z naszego zeszłorocznego doświadczenia.
R.K.Klub : Ze szczytów zdobyłeś Elbrus, Mont Blanc i Kilimandżaro – czy stojąc na najwyższym podium z Robertem można to jakoś porównać?
P.M. : Chyba nie do końca da się te osiągnięcia porównać. Planując wyprawę w wysokie góry jak np. Aconcagua (6’961 m n.p.m.) przygotowujesz się przez wiele miesięcy zarówno mentalnie, merytorycznie jak i fizycznie. W przypadku startu z Robertem czasu na przygotowania nie było, ponieważ decyzja o wspólnym starcie zapadła raptem kilka dni przed rajdem. Oczywiście czy stoisz na szczycie góry czy na najwyższym podium, emocje są podobne. “Zrobiłeś to!”, “dałeś rady!”. W jednym i drugim przypadku euforia jest niesamowita. Niestety z reguły ten moment trwa krótko i już zastanawiasz się nad kolejnym wyzwaniem. Cóż taka nasza natura. Może to i dobrze bo mobilizuje nas do podejmowania nowych wyzwań.
R.K.Klub : Kibicom Roberta powiedziałbyś….
P.M. : Powiedziałbym im to samo co sobie bo też kibicuję Robertowi z całego serca. Trzymajmy kciuki bo nie będzie to dla niego łatwy sezon. Pamiętać należy, że Robert nie jedzie w fabrycznym zespole, jego rywale to naprawdę najszybsi kierowcy na świecie, a skutki wypadku na rajdzie Ronde di Andora nie pomagają mu.
Dziękujemy i życzymy powodzenia.
Social media